czwartek, 31 grudnia 2015

Matowe pomadki w płynie Bourjois - kocham czy nienawidzę?

Hej!
Przepraszam za tak długą przerwę w pisaniu bloga... sporo się u mnie działo. Praca, rodzina, dom i świeta...same doskonale na pewno wiecie co to znaczy :) Dlatego już nie będę smęcić, tylko zabieram się do pisania :)

Dzisiaj chciałabym wam przekazać moją opinię na temat kultowych pomadek z firmy Bourjois o wdzięcznej nazwie: ,,Rouge Edition Velvet'' . Jestem szczęśliwą posiadaczką trzech odcieni tych maleństw ;)



Może od początku... Przybliżę wam krótko temat firmy Bourjois - francuskiej marki powstałej w 1863 roku, założonej przez zawodowego aktora, a wyuczonego kosmetologa Josepha Alberta Ponsina. Dzięki niemu kosmetyki były rozpowszechnione i używane do makijażu aktorów i aktorek występujących na deskach teatru. Pięć lat póżniej J.A.Ponsin przekazał swoją działalność w ręce dobrego kolegi, którym był Alexander Napoleon Bourjois, który spowodował, że dziś cały świat zna produkty do makijażu firmy sygnowanej jego własnym nazwiskiem.  Jeżeli chcecie wiedzieć jak rozwijała skrzydła firma - zerknijcie TUTAJ

Wracając do moich małych szkrabów ;) Pokażę wam moje odcienie. Oto pierwszy z nich:


Odcień 10 - Don`t pink of it!
Jak dla mnie kolor typowo nude, z lekką tendencją do brązu, bez odcieni różu. Kolor utrzymuje się genialnie (nie wszystkie kolory mają taką samą trwałość na ustach!), mogę zapomnieć o jakichkolwiek poprawkach przez 6h od jej nałożenia. Mogę spokojnie jeść (oczywiście tłuste potrawy typu: rosół spowodują tzw.''zjedzenie się'' pomadki), bez ponownego zerkania w lusterko i martwienia się o jakiekolwiek poprawki :) Po ten odcień sięgam najczęściej. Dla mnie jest on typowo uniwersalnym kolorem, który nie rzuca się w oczy, ale daje subtelne podkreślenie moich ust. Doskonały kolorek na codzień jak również na większe wyjścia. Mój numer 1 wśród pomadek matowych :)



Kolejnym z mojej małej kolekcji jest odcień 09 - Happy Nude Year
Ten kolorek jest połączeniem brązu z brzoskwinią...hmmm..tak, coś w tym stylu. Według mnie nazwa odcienia trochę myli klienta...bo ta pomadka nie wiele ma wspólnego z odcieniem nude...a więc niech nikogo nie zmyli ta gra słowna firmy Bourjois :) Pomadka w tym kolorze utrzymuje się tak dobrze, jak jej powyższa ''siostrzyczka'' z kolekcji. Nie rozmazuje się, nie wypływa poza kontur ust po jej nałożeniu oraz w trakcie jej noszenia. Jest świetnym rozwiązaniem na mocniejsze podkreślenie ust. Dla mnie jest to idealna propozycja na jesień :)



Trzecim z kolei odcieniem jest nr 06 - Pink Pong
Sama nazwa już jest dosyć ciekawa, kojarzy się z....piłeczką ping pong`ową :D Ale jak pewnie zauważyłyście, kolorem..mało ma z nią wspólnego :) Piękna fuksja, intensywny róż...z takim odcieniem na ustach nikt nie przejdzie nie zauważony :) Kolor dla odważnych dziewczyn, które lubią wyzwania. Pomadka ta, jako pierwsza rzuciła mi się w oczy. Będąc przy szafie Bourjois  i trzymając ją w dłoni myślałam,że ten kolor nie będzie mój....ale zakochałam się w niej od pierwszej aplikacji :P Kolor - cudowny, intensywny. Trwałość - mega! Wydajność - mam go już baaaardzo długo i mimo, iż zauważyłam na buteleczce lekkie rozwarstwienie produktu, to nie zauważyłam spadku jej jakości.  


Rouge Edition Velvet to pomadka matowa, zamknięta w plastikowym, ale nie tandetnym opakowaniu. Jak widać na powyższych zdjęciach- plastik jest przezroczysty, co jest wielkim plusem. Możemy wziąć pomadkę i bez jej otwierania wiemy jaki odcień mamy. Na wieczku opakowania znajdziemy informację o pojemności pomadki (7,7 ml) oraz o terminie jej trwałości (12 miesięcy od otwarcia). Pomadka w odcieniach 10 i 09 zjada się równomiernie, zaś kolor 06 tworzy obwolutkę wokół ust (wygląda to dosyć śmiesznie...tak jakbym obrysowała usta konturówką i tak je zostawiła). Pragnę również wspomnieć, z uwagi na to, że są to pomadki matowe -  zastygające, pigment pomadki ''wżera się'' w usta, co może powodować uczucie suchości ust. Czy te pomadki są dla wszystkich? Hmm...są podzielone zdania na jej temat. Niektórzy ją kochają, inni zaś nienawidzą. Ja należę do tej pierwszej grupy. Fakt, jeżeli ktoś ma suche usta - odradzałabym wybór tej pomadki (podkreśla suche skórki). Jeżeli mimo wszystko chcecie jej spróbować to fajnie byłoby zrobić peeling ust, następnie je nawilżyć, a po kilku dniach spróbować REV (Rouge Edition Velvet)

Podsumowując REV ma swoje zwolenniczki, jak i przeciwniczki. W skrócie cechy pomadki przedstawiam poniżej.

Zalety:
- trwałość
- intensywność koloru
- makijaż ust nie wymagający poprawek

Wady:
- cena ( około 50zł )
- zła aplikacja pomadki utrudnia jakiekolwiek poprawki
- zapach (nie jest odpychający, ale konwalii też nie czuję ) :(
- nierównomierne zjadanie się pomadki w odcieniach bardziej intensywnych (np. 06)

Mam nadzieję, że spodobał wam się mój post. Ciekawa jestem waszych opinii, chętnie dowiem się co o niej sądzicie.


Ps: Korzystając z okazji że dzisiaj przypada ostatni dzień w tym roku, chciałabym wam życzyć wszystkiego cudownego! Przede wszystkim zdrowia, spełnienia marzeń, najskrytszych snów. Oby 2016 rok był okresem pełnym nowych pomysłów, nowych znajomości, nowych podróży i słodyczy! :)
 
Pozdrawiam, Ruda Okularnica :*


poniedziałek, 7 grudnia 2015

Tangle Teezer - czy jest się czym zachwycać?

Cześć!
Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o szczotce do rozczesywania włosów Tangle Teezer. Jest to szczotka, dzięki której w końcu polubiłam rozczesywanie włosów. :)
No..ale może od początku:

Moje włosy są geste, grube, dosyć łatwe do układania, ale zarazem skłonne do częstego plątania się. Zanim odważyłam się zainwestować w Tangle Teezer, używałam szczotki z Avon, która dosyć dobrze spełniała swoją rolę (poniżej), ale nie była według mnie idealna. Z czasem zauważyłam wypadanie ,,igiełek'' ze szczotki, co skutkowało zmniejszoną skutecznością w rozczesywaniu włosów.



Podglądając blogi i vlogi o różnych nowościach w świecie kosmetycznym, zapragnęłam w końcu spróbować ,,owianej sławą'' dziwnej plastikowej szczotki. Swoją ,,pomarańczkę'' kupiłam w Rossmanie. Ale wiem, że można ją dostać praktycznie w każdej innej drogerii czy stacjonarnej czy też internetowej. Ale uwaga! Są różne rodzaje...mała, duża, prosta, wygięta...jeżeli jesteście zainteresowane czym dokładnie się różnią to odsyłam do strony producenta: klik





Moja ,,pomarańczka'' przeszła ze mną już wiele...początki nie były łatwe. Nie mogłam dobrze i komfortowo wziąść jej w dłoń...miałam uczucie jakby za chwilę miałaby mi się wysunąć...Po wielu próbach w końcu dotarłyśmy się :) Tangle Teezer jest leciutka, nie ciągnie włosów, przy tym genialnie je rozczesując. Włosy są puszyste, bardzo łatwo i szybko się rozczesują. Dodatkowym atutem są miękkie ''włoski'' szczotki, dzięki którym można wykonać kulistymi ruchami masaż głowy, przy tym nie martwiąc się o jakiekolwiek zadrapania!!! Szczotkę zabieram wszędzie ze sobą, do torebki, w podróż i jak to ja...wcale, a wcale jej nie oszczędzam...co z resztą po niej widać ;P wielokrotnie ujrzała podłogę, co pozostawiło na niej drobne rysy i ślady...ale nadal spełnia swoją funkcję...jest wprost genialna.



Cena szczotki mieści się w przedziale od około 35 zł do 65zł. Moja szczotka to klik . Kosztowała około 38zł (na promocji). Szczotka na pierwszy rzut oka może się wydawać iż została wykonana z ,,tandetnego'' plastiku. Na szczęście tak nie jest. :) Jak sam producent na swojej stronie mówi:

,,(...)Takiej szczotki jeszcze nie było! Dzięki zastosowaniu innowacyjnego kształtu ząbków ze specjalnego elastycznego tworzywa, szczotka działa niewiarygodnie delikatnie i skutecznie.
Szczotka Tangle Teezer dostosowuje się do włosów, nie ciągnie splątanych kosmyków, czesze delikatnie i cicho zapewniając gładkie i lśniące włosy w mgnieniu oka. Codzienne szczotkowanie włosów szczotką Tangle Teezer wpływa na zwiększenie ich połysku!(...)''

Jeżeli ktokolwiek zastanawia się nad kupnem szczotki....warto! Ja kiedyś pukałam się w czoło i zastanawiałam się czy plastikowa szczotka naprawdę działa takie cuda...odważyłam się i nie żałuję.

Chcesz wiedzieć więcej? Wejdź: klik

Pozdrawiam, Ruda Okularnica :*

niedziela, 6 grudnia 2015

Nowe początki - startujemy!!! ;)

Witam wszystkich na moim pierwszym blogu. Może kogoś zainteresuje to, jaką treścią zechcę się z wami podzielić. Będzie mi bardzo miło, jeśli ukradkiem zajrzycie do mnie i zostawicie chociaż w krótkim komentarzu co wam się podoba, a co nie. Chciałabym zamieszczać tutaj posty dotyczące...(niech to na razie zostanie tajemnicą). ;)
Przede wszystkim powinnam się przedstawić: 
Hej! Z tej strony Ruda Okularnica. Mam 26 lat. Spełniam się zawodowo, ale chciałabym zrobić coś dla siebie...po obejrzeniu wielu filmików na Youtube oraz przeczytaniu wielu ciekawych blogów, zapragnęłam spróbować sama coś poprowadzić. Nie będzie to kopia innych blogów, ale zarazem nie gwarantuję jakiejś specjalnej oryginalności. Chcę poprowadzić to w luźnej atmosferze, nie zastanawiając się nad każdym wyrażeniem czy piszę poprawnie czy też nie...Nie będę zamykać się w tych ramach. Musicie mi to wybaczyć i to co będę pisać traktować z przymrużeniem oka. Czasami może faktycznie mi się coś nie uda, cóż człowiek jest omylny, ale to właśnie na własnych błędach człowiek uczy się najbardziej...a więc....3....2..1...START!!!

Ps: Zamieszczam taki świąteczny klip, który chodzi mi po głowie od paru chwil :) buziaki :***